Bartek Kosowski – Ilustracja

utworzone przez | paź 25, 2010 | Projektowanie

Tak jak podziwiałem sztychy starych mistrzów grafiki warsztatowej, tak w tej chwili podziwiam prace Bartka Kosowskiego. Perfekcyjny rysunek, gdzie każda linia wygląda jakby była elementem wielkiego planu, w którym nic nie zostało pozostawione przypadkowi.

Gdybyś miał wymienić kilku autorów, których prace wywarły na Ciebie największy wpływ i krótko opisać co w nich takiego znalazłeś; to kogo byś wybrał?

Jest wielu autorów, których prace wywierają na mnie wielkie wrażenie. Pierwsze dwa miejsca od kilku lat zajmują z pewnością James Jean i Ashley Wood. Ten pierwszy za to, że w niesamowity sposób potrafi łączyć tradycyjny rysunek z photoshopem, budując niesamowity baśniowo-komiksowy klimat. Prace Wooda z kolei mają niespotykaną spontaniczność – zarówno jego rysunki jak i malarstwo są strasznie ekspresyjne i charakteryzują się tym swobodnym „czymś”, na co sam nigdy nie mogę się zdobyć w swoich pracach.

No i są jeszcze bracia Asaf i Tomer Hanuka, których kolory i kompozycja w połączeniu z uproszczoną komiksową kreską po prostu zabijają.

Oprócz nich mógłbym wymienić jeszcze wielu twórców. Ostatnio widziałem na żywo prace Luciana Freuda i byłem pod ogromnym wrażeniem „mięsistości” tych prac. Ten człowiek to geniusz.

A gdybyś miał wymienić kogoś z naszego kraju?

Pierwsze dwie osoby, które przychodzą mi do głowy to dwaj współcześni polscy twórcy komiksowi, a mianowicie Przemek Truściński i Krzysztof Gawronkiewicz. Pierwszego lubię za jego świetną swobodną kreskę, a drugiego za…. chyba jeszcze lepszą kreskę od tego pierwszego. Komiks „Achtung Zelig” wydany w 2004 roku z rysunkami Krzyśka Gawronkiewicza to mój ulubiony polski album komiksowy od czasu „Sznikla” Rosińskiego. Większość kadrów z „Zeliga” to gotowy materiał na grafikę warsztatową. Wracam do niego co jakiś czas i za każdym razem myślę sobie, że też bym tak chciał.

Co takiego ostatnio widziałeś (wystawa,komiks,itp.), co było dla Ciebie odkryciem?

Tak jak już wspominałem, widziałem ostatnio wystawę Luciana Freuda i mimo iż znałem go już dużo wcześniej, na żywo zrobił on na mnie kolosalne wrażenie. Grubo nakładana farba, mięsistość ciała, dobór barw – wszystko to składa się na prace o niespotykanej sile. Ogromnym atutem wystawy było pokazanie na niej zdjęć z pracowni malarza, na których zobaczyć można było jego proces twórczy. Na niektórych zdjęciach widać było zarówno modelkę jak i płótno, co w świetny sposób pokazywało geniusz Freuda. Jego prace są tworzone z natury, a mimo to nie są do końca realistyczne (a może właśnie są realistyczne aż do bólu…).

Studiowałeś na ASP w Łodzi na kierunku grafika artystyczna, co dały te studia?

Myślę, że po pierwsze pozwoliły mi otworzyć się na trochę inną sztukę. Przed nimi byłem całkowitym negatem jeśli chodzi o sztukę abstrakcyjną, konceptualną i takie tam. Teraz, choć ciągle uważam, że spory procent proponowanej sztuki współczesnej to bardziej marketing danego twórcy niż jakakolwiek wartość, potrafię stanąć przed jakąś pracą współczesną w galerii i totalnie się nią zachwycić.

Dodatkowo, jeśli chodzi o moje własne prace to studia te pozwoliły mi poznać podstawy kompozycji (o której totalnie nie miałem pojęcia) i dopracować swoją własną kreskę. Tworząc akwaforty do dyplomu nauczyłem się tego, że każda kreska musi być przemyślana i że nie można tak sobie czegoś „bazgrnąć”.

Twój podstawowy warsztat pracy to?

Podstawą są ołówki techniczne 0,3mm i rysiki różnej twardości. Dość trudno je u nas kupić, więc zawsze przywożę je z różnych dziwnych miejsc, które odwiedzam. Mam nawet swój ulubiony – jest to metalowy Graphgear 1000 Pentela. Jest ładny i bardzo dobrze leży w dłoni. Z klasycznych rzeczy poza ołówkami są jeszcze tempery. Jeśli chodzi o mniej tradycyjne środki to czasem używam zeskanowanych plam zrobionych na przykład herbatą lub różnych tekstur, które uzyskuję skanując serwetki lub koszule. No i oczywiście jest jeszcze photoshop, w którym zawsze nakładam kolory.

Większość ilustracji powstających obecnie zapisana jest w postaci cyfrowej. Jaki jest twój stosunek do tej formy zapisu, dawniej istniał jeden oryginał wykonany na papierze? Teraz, gdy idziesz na wystawę dominują wydruki. Czy istnieje jeszcze różnica pomiędzy jednym, a drugim?

Moim zdaniem istnieje ogromna różnica między mediami tradycyjnymi i cyfrowymi. Choć sam nakładam kolory w Photoshopie, nie wyobrażam sobie pracy tylko z komputerem. Dla mnie podstawą ciągle jest ręczny rysunek. Komputer jest oczywiście narzędziem, które w znacznym stopniu skraca czas pracy i jest to niezmiernie ważne w tworzeniu na zlecenie, gdzie kilka „ctrl + z” zastąpić może czasem kilka godzin żmudnego rysowania. Niemniej jednak osobiście dopiero patrząc na odręczny rysunek lub sposób kładzenia farby na płótno jestem w stanie docenić, czy ktoś ma „to coś”. Osobiście największe emocje na wystawach wciąż wzbudzają we mnie prace tradycyjne – malarstwo, grafika, rysunek, bo mam świadomość jak ogromną ilość czasu trzeba poświęcić, by stworzyć tego typu dzieła.

Szkicujesz z natury czy korzystasz ze zdjęć?

Niestety korzystam ze zdjęć. Prawda jest taka, że dostając zlecenie na ilustrację masz określony deadline i nie możesz sobie pozwolić na luksus rysowania z natury, bo to po prostu zabiera dużo więcej czasu. Robisz więc sobie lub komuś znajomemu zdjęcie i wykorzystujesz je jako bazę do rysunku.

Niestety? To znaczy, że chciałbyś się obyć bez nich?

I tak i nie. Z jednej strony czasem brakuje mi rysowania z natury, bo pamiętam jeszcze to wspaniałe uczucie siedzenia przy sztaludze, mierzenia proporcji i spędzania dziesięciu godzin na studiowaniu anatomii modela lub modelki. Z drugiej strony jednak nie mam jakichś ortodoksyjnych poglądów na technologię i uważam, że nowinki techniczne (jeśli do takich można zaliczyć aparat cyfrowy:) są po to, by nam pomagać w pracy.

Ile czasu potrzebujesz na wykonanie gotowego rysunku?

To zależy. Jeśli jest to coś co robię dla siebie – mogą to być tygodnie. Rysuję, odstawiam, znów do tego wracam i tak można w nieskończoność. Jeśli chodzi o prace do gazet to zazwyczaj wydawca określa termin, w jakim trzeba to zrobić. Moim rekordem była ilustracja, na którą zlecenie dostałem o 20:00 i trzeba ją było dostarczyć do południa następnego dnia. Jeśli się nie śpi całą noc, jest to wykonalne.

Czy masz ulubioną cześć ludzkiego ciała, od której zaczynasz rysować postać? Od czego zaczynasz rysunek postaci?

Najczęściej zaczynam rysunek od lewej pachy lub prawego podudzia… a tak poważnie to nigdy się nad tym nie zastanawiałem, więc chyba nie ma takiej części.

Lubisz pracować na zlecenie?

Lubię. Przyczyn jest kilka. Po pierwsze – mogę połączyć przyjemne z pożytecznym – rysuję i ktoś mi za to płaci. Po drugie – każde zlecenie to wyzwanie – dostajesz tekst i musisz go wizualnie zinterpretować. Wyszukać to, co najważniejsze i pokazać to w taki sposób, żeby zachęcić czytelnika do sięgnięcia po niego. Oczywiście ma to też swoje wady, której podstawową jest limit czasowy. Najczęściej termin wykonania ilustracji jest bardzo krótki i trzeba się ostro napracować, żeby zdążyć na czas.

Jak to jest z pracami na zlecenie, dostajesz temat i co dalej?

Wygląda to zazwyczaj tak: dostaję mejlem tekst do zilustrowania i (najczęściej, choć nie zawsze) wymagany format pracy. Czytam tekst podkreślając kluczowe fragmenty i szkicując już najczęściej jakieś pierwsze pomysły. Następnie czytam raz jeszcze i decyduję się już na coś. Robię pierwsze szkice, kombinuję z kompozycją kadru. Pytam swoja dziewczynę (a czasem również znajomych), które wersje wydają im się najciekawsze i zabieram się do konkretnego rysowania. Czasem też robię wcześniej zdjęcia, które wykorzystuję jako podstawę rysunku. Kiedy rysunek jest gotowy, skanuję go i zaczynam nakładać kolor (a czasem też jakieś faktury lub plamy) w photoshopie. Gdy wszystko wydaje się gotowe i mam na to czas, daję sobie trochę przerwy, aby móc spojrzeć na ilustrację „na świeżo” i po jakimś czasie poprawiam to, co wydaje mi się nie grać. Kiedy wszystko jest gotowe, zapisuje jako JPG, puszczam mejlem do wydawcy i czekam na publikację. Później biegnę do kiosku, wykupuję wszystkie gazety i jestem szczęśliwy przez jakieś dwie godziny. Potem zaczynam doszukiwać się wad i „niedoróbek” i łapię doła. Hehe….

Wymarzone zlecenie?

Jeśli z chodzi o wymarzone zlecenie to mogłyby to być zrobienie ilustracji na okładkę płyty jednego z zespołów, które lubię lub chociaż stworzenie ilustracji dla takich pism jak Rolling Stone czy Spin. A tak na serio to chciałbym po prostu dojść do tego, by być w stanie utrzymywać się tylko i wyłącznie z ilustracji.

Linki

Strona Bartka Kosowskiego – http://www.bartoszkosowski.com/

Blog – http://kosowski.blogspot.com/